Rowerowy
program Polski Wschodniej
50
milionów euro z Unii Europejskiej na infrastrukturę rowerową w
województwach objętych Programem Operacyjnym Rozwój Polski Wschodniej
(lista indykatywna, działanie V.2) to bardzo dobry pomysł. Ale
towarzyszy mu ogromne ryzyko wynikające z niskiego stanu wiedzy
i umiejętności osób projektujących drogi rowerowe czy odpowiedzialnych
za organizację ruchu. Ryzyko to potęgują skrajnie niekorzystne
przepisy ogólne, których muszą się trzymać projektanci i urzędnicy.
W ten sposób 50 milionów euro może zostać wyrzucone w
błoto. Dokładnie tak, jak ma to miejsce w przypadku budowy
większości dróg rowerowych w Polsce.
Po prostu może być tak, że pieniądze zostaną wydane, faktury się będą
zgadzały, a warunki ruchu rowerowego w Polsce Wschodniej nie poprawią
się ani o jotę a wręcz pogorszą. Bo to, co powstanie będzie
typowymi "śmieszkami rowerowymi" doprowadzającymi rowerzystów do
wściekłości (a nierzadko zagrażającymi ich zdrowiu i życiu, czego
przykład można zobaczyć tutaj).
Problem
był sygnalizowany
właściwym urzędom wielokrotnie. W 2005 roku Ministerstwo Transportu zamówiło
opracowanie pod nazwą "Koncepcja rozwoju ruchu rowerowego w Polsce".
Zawarte w nim były zarówno szczegółowe informacje o podstawowych
barierach rozwoju ruchu rowerowego jak i propozycje systemowych
rozwiązań, które zapewniłyby zarządzanie jakością w
działaniach takich,
jak wyżej wspomniany rowerowy komponent Programu Operacyjnego Rozwoju
Polski
Wschodniej. Nic nie wskazuje, aby ktokolwiek z tych zaleceń skorzystał.
Tymczasem jedyne przykłady dobrej jakości
infrastruktury rowerowej w
Polsce to rezultat współpracy władz z organizacjami rowerzystów.
Współpraca oznacza różne działania: od, powiedzmy szczerze dzikich
awantur o kształt każdego metra projektowanej drogi rowerowej,
przez publiczne wskazywanie i piętnowanie korupcyjnych mechanizmów
w urzędach (np. promowanie najdroższej a zarazem najgorszej z punktu
widzenia użytkownika nawierzchni z kostki brukowej) aż po współpracę
instytucjonalną i wspólne projekty takie jak Gdański Rowerowy Projekt
Inwestycyjno-Promocyjny (grant 1 mln dolarów z Global Environment
Facility, GEF), którego doświadczenia zostały zebrane w
publikacji "Rowerowy
Gdańsk,
Rowerowa Polska".
15 lat działań sieci "Miasta dla rowerów" wskazuje, że nie
było w Polsce przypadku, aby to rowerzyści nie mieli racji w
starciu z urzędnikami jeśli chodzi o formę i przebieg drogi rowerowej.
Wniosek jest prosty: nie ma sensu użerać się o każdy metr drogi
rowerowej. Problem jest
systemowy i ucieczka od rozwiązań systemowych w
przyczynkarstwo jest
karygodnym błędem.
Niezbędna jest pilna nowelizacja przepisów. W pierwszej
kolejności - rozporządzeń Ministra właściwego do spraw transportu.
"Miasta dla rowerów" walczą o to od wielu lat. Chodzi o:
- Rozporządzenie Ministra Transportu i Gospodarki
Morskiej w sprawie warunków technicznych, jakim muszą odpowiadać drogi
publiczne i ich usytuowanie z dnia 2 marca 1999 (Dz. U. nr 43 z 1999r,
poz. 430)
- Rozporządzenie Ministra Infrastruktury w sprawie znaków
i sygnałów drogowych z 31.07.2002 (Dz. Ust. nr 170 z 2002r poz.
1933)
- Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 3 lipca
2003r. w sprawie warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych
oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich
umieszczania na drogach (Dz. U. Nr 220, poz. 2181).
W obecnym kształcie rozporządzenia te nie mają nic
wspólnego
ze współczesną wiedzą o inżynierii i organizacji ruchu
rowerowego. Uniemożliwiają stosowanie rozwiązań znanych i
sprawdzonych
na całym
świecie (kontrapasy rowerowe, śluzy rowerowe na skrzyżowaniach),
promują rozwiązania wadliwe i skompromitowane (np. dwukierunkowe pasy
rowerowe w jezdni ulicy jednokierunkowej), nie zapewniają
odpowiedniej
jakości wydzielonych dróg rowerowych (niedostateczna skrajnia, brak
określenia minimalnych promieni łuków, odległości widoczności,
prędkości projektowej itp.) i dopuszczają do stosowania wadliwe
rodzaje
nawierzchni (kostka betonowa). Problemem jest nawet znakowanie
szlaków rowerowych. Nie ma w rozporządzeniu znaku, który by pozwolił
sensownie oznaczyć szlak przebiegający przez kilka województw i
przecinający kilkadziesiąt innych, lokalnych szlaków.
Samo stosowanie tych rozporządzeń w ich obecnym kształcie naraża
podatnika
polskiego na straty, bo wykonane zgodnie z nimi drogi
rowerowe trzeba
po prostu rozebrać i wybudować jeszcze raz - porządnie. Ponieważ w
przypadku Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej chodzi o aż 50
milionów Euro, warto się zastanowić, jak spożytkować doświadczenie
tych, dla których te 50 milionów euro jest przeznaczone.
Chyba, że źle się zrozumieliśmy i nie chodzi o 50 mln euro dla
rowerzystów, tylko o 50 milionów euro dla polityków, urzędników,
wykonawców, firm budowlanych i wszystkich innych, którzy zamierzają się
wyżywić przy przewalaniu kasy - a trasy rowerowe zapisane w
Programie Operacyjnym służą wyłącznie jako pretekst i mydlenie oczu.
Marcin Hyła
|