Moje trzy grosze o przyczepce Extrawheel
Przyczepka Extrawheel jest
prawdopodobnie najciekawszym i najbardziej innowacyjnym
produktem polskiego przemysłu rowerowego w historii. Skonstruowana
kilka lat temu przez Zbigniewa Dąbrowskiego dotąd była
produktem niszowym - prawie 100 procent egzemplarzy trafiało na
eksport, pozostałe - w ręce rowerowych zapaleńców, którzy testowali ją
podczas ekstremalnych wypraw.
Przyznam, że moja pierwsza reakcja brzmiała: "eeeee... to
jakaś polska podróba BOB Yaka".
I była to największa pomyłka, jaką zdarzyło mi się popełnić oceniając
sprzęt rowerowy. Zasadnicza różnica między oboma przyczepkami polega na
mocowaniu - i w przypadku Extrawheela nie ma mowy o podróbce.
Wręcz przeciwnie. Ponad dwa lata temu chciałem kupić BOB-a, ale podczas
bytności w Wiedniu (w Polsce BOB jest niedostępny) oglądałem go z
bliska w sklepie. Okazało się, że konstrukcja złącza uniemożliwi
zaczepienie go do mojego Marina z tylnym bagażnikiem SL
Bike Trekking. Bagażnik
ma bowiem elementy konstrukcji, które wystają na boki tuż nad
dolnym mocowaniem do widelca. Przez to nie da się nasadzić od góry
zaczepu BOB-a na odpowiednie elementy specjalnego szybkozłącza na
tylnej osi
roweru. Tu wyjaśnienie: bagażnik SL
Bike kupiłem specjalnie. Był to jedyny dostępny bagażnik, na
którym sakwy mogę powiesić wystarczająco daleko z tyłu, żeby nie
ocierać o nie
piętami moich wielgaśnych butów numer 45. Nie
było więc mowy abym z niego zrezygnował. Wtedy zacząłem szukać
alternatywy wobec BOB-a. I bardzo szybko okazało się, że mocowanie
Extrawheel to zupełnie inna bajka.
Ktoś ładnie powiedział: "żeby coś skomplikować, wystarczy
byle inżynier, ale żeby coś uprościć potrzebna jest iskra geniuszu".
Istotą przyczepki Extrawheel jest właśnie genialny zaczep: sprężysty,
lekki i
nie wymagający żadnych narzędzi do zakładania i zdejmowania. Zaczep na
jednym końcu ściska przeguby na poziomej osi tylnego koła roweru, a na
drugim - przeguby na pionowym uchwycie przyczepki. O ile do zdjęcia go
z przegubów (zarówno na rowerze, jak i przyczepce) potrzeba bardzo
niewielkiej siły, to siła ta musi być przyłożona w płaszczyźnie, w
której podczas normalnej jazdy żadne obciążenia nie występują! W ten
sposób mocowanie jest bardzo pewne, a przy tym ma ogromną zaletę: przy
wystąpieniu siły nietypowej dla normalnej eksploatacji roweru, zaczep
potrafi się sam wypiąć. To nie
jest wada! Jeśli na przykład w przyczepkę uderzy - nie daj Boże! -
samochód, to wypnie się ona, a rowerzysta będzie miał szansę zachować
równowagę.
Przyczepka Extrawheel staje się coraz popularniejsza. Sam wielokrotnie
spotykałem ją na trasie. Niedawno doczekała się pełnego (słusznych!)
zachwytów artykułu
w "Przekroju". W 2005 i 2006 roku była też gościem Niezłej
Jazdy. W tym roku (2007) producent zapowiada, że sprzeda ponad
10
tysięcy sztuk. No to ja Wam teraz napiszę, jak się jeździ i żyje z
"ekstrałilem" ;-)
Mocowanie przyczepki do roweru
Na początek coś z grubej rury. Otóż zakładanie przyczepki
jest najłatwiejsze w sposób inny, niż
według
instrukcji producenta.
Sprężysty zaczep
(w internecie
pojawiło się sympatyczne określenie - "dyszel", bardzo mi się
podoba i
będę go używał w dalszym tekście) najpierw zdejmujemy z
przyczepki.
Następnie - zgodnie z instrukcją producenta - zaczepiamy go na
półkulistych przegubach na końcach
dedykowanego szybkozłącza
Extrawheel umieszczonego w piaście tylnego koła. Tak zaczepiony
zostawiamy luzem. Dyszel opiera się
o przerzutkę tylną i zupełnie nie przeszkadza w prowadzeniu roweru jak
na zdjęciu obok. Uwaga:
dotyczy to
wyłącznie rowerów ze zwykłymi przerzutkami zewnętrznymi z wózkiem.
Przerzutki
planetarne czy koła bez przerzutek oczywiście nie zablokują
dyszla,
który będzie tarł o tylne koło. Można temu pewnie
zaradzić "domowym" sposobem, np. doczepiając do tylnego widelca roweru
czy błotnika jakiś pręt, aby
blokować opadajacy dyszel, ale generalnie nie powinno to sprawiać
żadnego kłopotu.
Załadowaną przyczepkę chwytamy jedną ręką "za kark" a drugą - rozginamy
dyszel z otworami na jego końcu i wkładamy pionowy uchwyt przyczepki w
dolny
otwór. Następnie manewrując przyczepką wkładamy drugi koniec
pionowego uchwytu w górny otwór dyszla - słychać charakterystyczne
kliknięcie i przyczepka jest już
umocowana. Ten sposób jest dużo łatwiejszy, niż zalecany przez
producenta. Ciężką przyczepkę trzymamy bezpośrednio ręką, bez
pośrednictwa dyszla, którego połączenie z przyczepką ma jeden stopień
swobody. W tej sytuacji to o jeden stopień swobody za dużo. Dzięki temu
przyczepka
nie ucieka
nam na boki i mamy nad nią pełną kontrolę. Łatwiejsze jest manipulowanie
samym dyszlem - oba jego otwory od strony przyczepki są
dużo
lepiej dostępne, niż otwory zakładane na przeguby kuliste na osi
tylnego koła roweru. Nie przeszkadzają nam też sakwy
na tylnym bagażniku, które
mogą ograniczać widoczność i dostępność.
Co więcej, przenoszenie przyczepki z odczepionym dyszlem jest o niebo
łatwiejsze, zwłaszcza w ciasnych przejściach i drzwiach, na przykład
kiedy pakujemy rower i przyczepkę do pociągu. Dyszel zostawiony na
przyczepce ma tendencję do uciekania na boki i zaczepia o wszystko po
drodze. Opisany powyżej sposób został w praktyce przetestowany przeze
mnie z mocno obciążonym rowerem (4 sakwy) i przyczepką z pełnymi
workami podczas ośmiu przeładunków na stacjach kolejowych bez
jakiejkolwiek pomocy innych osób i w wielkim pośpiechu. Przyznam się,
że początkowo bardzo obawiałem się właśnie pakowania przyczepki do
pociągu, zdejmowania jej, zakładania, wkładania do wagonu itp. Obawy
okazały się płonne - przy wyrobionych nawykach i stosowaniu technik,
które opisałem powyżej nie ma żadnego problemu.
Oprócz roweru trekingowego z normalną przerzutką, kasetą i
szybkozłączem
mam rower miejski z przerzutką planetarną w piaście tylnego koła.
Musiałem więc przetestować też dostarczane przez producenta mocowanie
alternatywne. Jest ono oparte nie o szybkozłącze z
półkulistymi przegubami, ale same półkuliste przeguby dokręcane do
otworów tylnego widelca roweru - "oczek" do których mocuje się bagażnik
i pręty błotnika. Niestety, pierwszy komplet przegubów
miał
gwintowanie o zbyt wielkiej średnicy - takiej samej jak w przypadku
szybkozłącza. Rozwiercenie "oczek" przenoszących wielkie obciążenia
dynamiczne
(ciężki ładunek na bagażniku plus nieamortyzowane wstrząsy na
nierównościach!) wydało mi się stanowczo zbyt
ryzykowne. Dostałem więc kolejny komplet przegubów. Tym razem miały
gwintowanie o małej średnicy, identycznej jak otwory "oczek". Uchwyty
trzymają się świetnie i mocowanie doskonale zdało egzamin. Niestety, ze
strony internetowej producenta wynika,
że obecnie (maj 2007) oferuje jedynie przeguby z
gwintami o średnicy
szybkozłącza. Czyli zbyt szerokimi i wymagającymi rozwiercenia i
osłabienia typowych oczek widelca. Chyba, że obecnie produkowane rowery
z ramą aluminiową mają inną, większą średnicę oczek. Jeśli ktoś coś na
ten temat wie, to proszę o sygnał
;-)
[KOREKTA,
01.06.2007] Odezwał się do mnie
konstruktor przyczepki, Zbigniew Dąbrowski i prostuje: obecnie
sprzedawane są przeguby z małym gwintem, pasującym do oczek
takim jak trzeba. Moja pomyłka.
Użytkowanie przyczepki
Zanim wybierzemy się na wyprawę, warto "oswoić się" z
przyczepką jadąc z nią na krótką wycieczkę - najpierw bez bagażu, a
potem lekko obciążoną. Jeśli wyprawę zaczynamy z przyczepką załadowaną
jak nigdy wcześniej, to przez pierwsze kilometry warto się "wsłuchiwać"
w pracę zespołu rower-przyczepka, nie jechać zbyt szybko (chyba, że
właśnie na próbę, "wsłuchując się") i ewentualnie na pierwszym postoju
coś przepakować.
Użytkowanie zależy bowiem w bardzo dużym stopniu od trudnej sztuki
załadowania przyczepki. Wydaje sie, że najcięższe bagaże powinny
znajdować się nie
tylko jak najniżej (jak radzi producent), ale i jak najbardziej z
przodu, możliwie blisko dyszla. To dobre miejsce na przykład na
przewożenie ciężkich butelek wody mineralnej. Warto zwrócić uwagę, że
pozostałe dostępne na rynku przyczepki jednokołowe (BOB Yak,
Monoporter,
KoolStop)
przewożą bagaż wyłącznie między tylnym kołem roweru
i kołem
przyczepki, i to poniżej osi tylnego koła roweru!
Jeśli siatki
wypełnimy bardzo "gabarytowymi" przedmiotami (np. dużym
śpiworem - ja używam campusa extreme 400, znanego z przeraźliwych
rozmiarów
nawet po ściśnięciu w worku kompresyjnym) to może wystąpić problem z
zaciągnięciem siatek powyżej średnicy worków z bagażem. Pojawia się
ryzyko, że bagaż nam po prostu wypadnie. Z tego powodu
spinałem
siatki dodatkowo gumą z hakami ("pajączkiem" czy "ekspanderem" -
powinien być standardowym wyposażeniem przyczepki). Skutek uboczny był
taki, że kordurowe "nadwozie"
do którego przymocowana jest siatka wyskakiwało z dolnych
zaczepów. Konsekwencje były nieprzyjemne: "nadwozie" wychylało się
wraz z bagażem na boki i skakało na wybojach. Powodowało to bujanie
roweru
i przyczepki. Wydaje się, że system mocowania bagażu powinien zostać
nieco
udoskonalony - ale o tym na końcu niniejszego tekstu.
Przyczepkę użytkowałem w mieście, jeżdżąc na większe zakupy, ale także
podczas tygodniowej
wyprawy po drogach północno - wschodniej Polski o
bardzo różnych nawierzchniach (asfalt, szutry, żwiry, piach, błoto,
drogi leśne piaszczyste i błotne) i przy różnej pogodzie (napotkałem
między innymi bardzo silny wiatr, pogodę bardzo suchą - ale też deszcz
i
błoto). Właśnie ta wyprawa jest podstawą niniejszych uwag.
Kilka razy podczas jazdy zdarzyło się, że przyczepka wpadała wraz z
rowerem w wibracje podłużne (samoczynne "bujanie" się roweru i
przyczepki). Po dłuższych obserwacjach podczas jazdy (i analizach
ułożenia bagażu na
postojach) mam podejrzenie, że zjawisko to wynika z
następujących
czynników:
- znaczne obciążenie przyczepki na samym jej końcu
(w moim przypadku: 3-4
butelki wody 1,5 litra wsadzone do siatek już za osią koła przyczepki -
czyli 6 kg umieszczone dość wysoko i najdalej od roweru i przegubów
dyszla, przy całym
obciążeniu przyczepki rzędu 15-20 kg)
- wyczepienie kordurowego "nadwozia" (czy też "owiewki")
przyczepki wskutek zbyt
silnego spięcia od góry obu siatek gumą z hakami (bagaż jest odsunięty
od środka
cieżkości na boki, przesunięty nieco w górę i swobodnie podskakuje na
wybojach)
- bardzo silnego wiatru (niekoniecznie bocznego!)
- bardzo rytmicznego pedałowania przy niższej niż
zazwyczaj
kadencji (podjazdy, zwłaszcza "na stojąco")
Trzeba tutaj podkreślić, że za każdym razem niewielka zmiana
prędkości
(hamowanie) lub nawet niewielkie zmiany kierunku jazdy natychmiast
niwelowały zjawisko podłużnych wibracji. Przy bardziej uważnym
pakowaniu - wibracje w ogóle nie występowały.
Uwaga,
aktualizacja: niedawno wiozłem przyczepką dwie duże paczki książek
i kolejne dwie paczki z płytami CD (obrazek obok). Nie mam wagi, ale na
oko przesadziłem z obciążeniem - dopiero u celu zauważyłem, że ledwo
mogłem unieść samą przyczepkę z bagażem. Paczki były dość szerokie, a w
dodatku mój rower miejski jest wyjątkowo mało sztywny. W każdym razie
bujało koszmarnie. Jechałem bardzo powoli, spodziewając się, że
przyczepka się lada moment wypnie. Wypięła się, ale już kiedy zsiadłem
z roweru i musiałem cofnąć przyczepkę o pół metra. Według producenta,
maksymalne obciążenie to 30 kg.
Z "normalnym" wagowo bagażem na równych, płaskich odcinkach i na
zjazdach przyczepka prowadziła się
tak lekko, cicho i tak
dalece nie dawała o sobie znać, że odruchowo sprawdzałem czy
jej nie zgubiłem. Natomiast na podjazdach odnosiłem wrażenie, że
ciągnie w dół mocniej, niż sam rower z dużym bagażem. Być może to
wrażenie potęgowały po raz pierwszy używane przeze mnie na dłuższym
wyjeździe opony z grubszym niż wcześniej, bardziej uterenowionym
bieżnikiem - a może silny przeciwny wiatr, z którym się zmagałem.
Na wszystkich rodzajach nawierzchni przyczepka sprawdzała się bez
zarzutu. Wyjątkiem były leśne drogi Puszczy Augustowskiej, pokryte
kopnym
piachem. One okazały się w wielu miejscach po prostu zupełnie
nieprzejezdne. Rower
musiałem pchać z wielkim wysiłkiem. Przyczyną jednak nie była
sama przyczepka, ale fatalna jakość nawierzchni. W dodatku rower
był obciążony
sakwami przednimi i tylnymi oraz mną - stukilogramowym jeźdźcem. Przy
pchaniu roweru przez kopny piach trzecie koło przyczepki oczywiście
znacznie zwiększa opory i działa niemal jak kotwica, ale była to
sytuacja ekstremalna.
Z kolei prowadzenie i
manewrowanie przyczepką okazało się dziecinnie łatwe - włącznie z tym,
że
udało mi się wprowadzić rower bez wypinania
przyczepki przez skomplikowany "labirynt" (poprzeczne barierki) przy
wejściu do Parku Pałacowego w Białowieży. Przyczepka
Extrawheel - jak wszystkie jednokółki - porusza się
niemal idealnie w śladzie tylnego koła
roweru. Świetnie spisuje się więc przy wszelkich manewrach i omijaniu
przeszkód na drodze i w terenie (włącznie z dużymi kamieniami, kłodami
itp.). Przy większych prędkościach na szosie zakręty pokonuje idealnie.
Jedynym problemem okazały się wysokie
schody, na które wprowadzałem rower
na piechotę. O ile sam rower bym wniósł bez problemu, to przyczepka (a
raczej jej dyszel) okazała się zbyt nisko
zawieszona, zaklinowała się i musiałem ją wciągać ręką. Udało się bez
odłączania od roweru.
Po tygodniu jazdy przy różnej
pogodzie (najpierw suche, wietrzne dni po mocno pylących drogach
szutrowych, na koniec - deszcz i piaszczyste oraz błotniste drogi
leśne) dyszel przyczepki zaczął potępieńczo piszczeć.
Opinie innych
użytkowników przyczepki, których - a jakże! - spotkałem
na
trasie dotyczyły bardzo słabej konstrukcji "fabrycznego" koła
przyczepki (w jednym przypadku podobno piasta zniszczyła się po
kilku
dniach użytkowania) i przecierania się siatek. W mojej przyczepce po
tygodniowej wyprawie i wcześniejszym użytkowaniu oryginalne,
"fabryczne" koło jest sprawne, ale planuję zastąpienie go obecnym
przednim
kołem mojego trekinga na stożkowej obręczy Rigida i piaście LX z
szybkozamykaczem. Raz dlatego, że fabryczne koło rzeczywiście nie
wygląda solidnie, a dwa - że chcę używać koła przyczepki jako
zapasowego dla roweru. Aha - od razu, korzystając z domowych zapasów,
zmieniłem fabryczne ogumienie przyczepki na oponę Schwalbe
City Cruiser i dętkę tej samej firmy.
Druga uwaga innych użytkowników dotyczy przecierających się siatek.
Rzeczywiście, siatki pustej przyczepki mogą z łatwością szorować o
ziemię i należy je spinać gumą (której w komplecie z przyczepką nie ma,
trzeba kupić osobno). Gumy, tak jak wspomniałem, bardzo
przydają się także w
przypadku załadowanej przyczepki w celu spięcia obu siatek i
zabezpieczenia bagażu przed wypadnięciem.
Pewną wadą siatek jest to, że bagaż załadowanej przyczepki w najniższym
punkcie może znaleźć się niżej, niż dół przednich sakw roweru i w
trudnym terenie teoretycznie może
dochodzić do zaczepiania przyczepką o przeszkody, z którymi sam rower
(a raczej bagaż na nim) nie ma kontaktu. W praktyce nie miałem jednak z
tym problemu.
Oprócz ponad
tygodniowej wyprawy, przyczepki używam w mieście, robiąc
większe zakupy (zazwyczaj spożywcze, ale raz wzbudziłem sporą sensację
na parkingu krakowskiej Ikei). Właśnie w mieście zdarzyło mi się jechać
z zupełnie pustą
przyczepką na zakupy przy bardzo silnym, porywistym wietrze. Kordurowe
"nadwozie" Extrawheela tworzy wówczas rodzaj żagla, bardzo narażonego
na podmuchy. Boczny
wiatr kilkakrotnie "przestawiał" mi nieobciążoną przyczepkę, spychając
ją w podskokach
na bok. Nie
jest to przyjemne i moim zdaniem jest to
dobry powód, żeby zrezygnować z kordurowej "owiewki" (zrobiło tak
zresztą kilku użytkowników Extrawheela).
Przyczepkę można łatwo i bezpiecznie
spiąć z rowerem i z
większością porządnych stojaków rowerowych (a także słupów
znaków drogowych, za to kłopot jest z idiotycznymi stojakami typu
"łamikółka" jak na zdjęciu obok) przy pomocy standardowego U-locka o
wymiarach
wewnętrznych 10 na 30 cm. W przyczepce tuż przy mocowaniu dyszla jest
wolne "oczko", przez które można przewlec U-locka. Choć praktyczniejsze
chyba byłoby spinanie gołej przyczepki (bez kordurowej owiewki) i jej
koła. Trzeba pamiętać, aby zostawiając rower i przyczepkę zdjąć
też dyszel i nadziać go na
U-locka, którym zapinamy nasz sprzęt. Uwaga - już po napisaniu
tego tekstu zauważyłem, że na wielu zdjęciach
przyczepki w internecie nie ma wolnego "oczka" z przodu przyczepki jak
w moim egzemplarzu. Widać je np. tutaj
na dole między ramą przyczepki a pionowym uchwytem na dyszel. Brak tego
oczka zdecydowanie utrudni zapinanie przyczepki przed sklepem!
W zimowe i deszczowe dni przyczepka brudzi się paskudnie. Zdejmowanie,
zapinanie i ponowne zakładanie jej przed sklepem (i wnoszenie do
mieszkania, jak ktoś - większość z nas chyba? - trzyma rowery w domu)
wymaga czasem sporej dozy samozaparcia. O pomyśle
na
rozwiązanie tego problemu piszę na końcu tego tekstu.
I wreszcie kilka uwag technicznych co do samej konstrukcji przyczepki.
W moim
egzemplarzu wyjmowanie i wkładanie koła okazało się zaskakująco
uciążliwe.
Ramę przyczepki trzeba wręcz na siłę
rozciągać, aby oś koła wstawić w uchwyty. To chyba jest błąd
projektowy. Moim zdaniem normalne mocowanie koła - zarówno
szybkozłączem jak
nakrętkami z podkładkami sprężystymi - powinno pozwolić na pewien luz,
wykorzystujący naturalną sprężystość ramy. Analogicznie
jest w przypadku
widelców rowerowych, które przenoszą przecież obciążenia dużo większe
niż przyczepka, a koła nie wkłada się w nie na siłę.
Maszt elastyczny z flagą ostrzegawczą dostarczany
wraz z przyczepką złamał się po
kilku dniach - i to nie podczas jazdy, ale... w ciasnej windzie. Warto
by się zastanowić nad jego konstrukcją i mocowaniem. Nawiasem mówiąc
maszt jest zdecydowanie zbyt niski i nie spełnia podstawowego zadania:
nie
informuje innych uczestników ruchu, że za rowerem jedzie jeszcze
przyczepka, niewidoczna za przeszkodami na jezdni. Flaga powinna
znajdować się na wysokości głowy rowerzysty i tak jak ona, być widoczna
nad dachami samochodów i innymi przeszkodami - czyli ok.
2,0 m nad jezdnią.
Praktyczne zastosowania
przyczepki
W internecie na różnych forach rowerowych toczyły się
dyskusje na temat
rzeczywistej użyteczności przyczepek. Trzeba przyznać, że
także Extrawheel - mimo, że to najlżejsza przyczepka rowerowa na
świecie - w niektórych sytuacjach może komplikować życie. Sama w sobie
jest dodatkowym balastem, który co prawda na równej drodze
się toczy za rowerem bez odczuwalnych dodatkowych nakładów energii, ale
już na stromych
podjazdach stanowi dodatkowe 5 kg obciążenia.
O ile w wielu przypadkach rzeczywiście z przyczepki można zrezygnować i
zostać przy mocno obciążonym rowerze z sakwami, to jednak są sytuacje,
kiedy używanie przyczepki ma sens. Nadaje się ona idealnie do przewozu:
- dużych, gabarytowych przedmiotów (duże śpiwory,
namioty,
karimaty, większy sprzęt biwakowy, np. kuchnia na kilka, kilkanaście
osób), które trudno zmieścić w sakwach lub stabilnie przytroczyć do
roweru
- dużego i ciężkiego bagażu dodatkowego, takiego jak woda
(butelkowana i w bukłakach do mycia), żywność na kilka dni kiedy
biwakujemy z dala od cywilizacji itp.
- zapasowych kół rowerowych czy obręczy
- narzędzi, dodatkowego wyposażenia, większej walizki -
np. ze sprzętem elektronicznym
itp.
Gdybyśmy na wyprawie chcieli korzystać z baterii
słonecznych (np. żeby podczas jazdy naładować baterie aparatu
fotograficznego, GPS-a czy telefonu) to przyczepka daje znacznie
większe możliwości ich wystawienia na słońce, niż sam rower. Przyczepka
z pewnością przyda się osobom
cięższym i wyższym: raz, że ich ubrania zajmują dużo więcej
miejsca w sakwach niż w przypadku osób szczupłych i niewielkiego
wzrostu, a dwa - że w ich przypadku istotne jest wyraźne odciążenie
tylnego
koła roweru. Przyczepka jest niezastąpiona w przypadku rowerów
z pełną amortyzacją, które nie mogą mieć żadnych bagażników.
Oczywiście
jest to również idealne rozwiązanie na
większe zakupy.
Lista życzeń
Przyczepka Extrawheel jest nie tylko genialna w swojej
prostocie, ale najwyraźniej stanowi dla
użytkowników inspirację do własnoręcznych przeróbek. Świadczy to nie o
jakichś błędach przy jej projektowaniu, ale wręcz przeciwnie -
o jej
ogromnym potencjale. Wydaje się, że producent i konstruktor powinni
uważnie śledzić takie oddolne działania użytkowników w celu stworzenia
jeszcze lepszej wersji
Extrawheel.
Na przykład wiele osób rezygnuje z kordurowej obudowy ("nadwozia", czy
"owiewki"), która w istocie
stanowi niepotrzebny balast i wbrew (atrakcyjnemu skądinąd) wyglądowi
jest mało
aerodynamiczna i naraża przyczepkę na podmuchy wiatru. Tę zmianę
wprowadził jako pierwszy Jakub Postrzygacz, który przemierzył na
rowerze bezdroża
Australii. Znane są też
przeróbki,
polegające na dospawaniu prętów, umożliwiających mocowanie na
przyczepce standardowych
sakw rowerowych (po dwie z każdego boku) i nóżki,
umożliwiającej stabilne postawienie przyczepki.
Móje pomysły i życzenia to między innymi:
- uniwersalny, otwarty system mocowania bagażu.
Przyczepka powinna
fabrycznie umożliwiać mocowanie sakw, podobnie jak zwykłe bagażniki
rowerowe, kompatybilne z najbardziej rozpowszechnionymi na rynku
systemami mocowania, czyli m.in. Ortlieb QL1 i QL2, w Polsce - Crosso itp.
oraz jednocześnie (!) dawać
możliwość mocowania
systemów dedykowanych - w tym zmodyfikowanego systemu siatek takich jak
w obecnym modelu, a także koszy na zakupy, specjalistycznych pojemników
itp. itd.
- wykorzystanie unikatowego potencjału
Extrawheel:
umożliwienie przewożenia zapasowych kół rowerowych, mocowanych do
przyczepki równolegle do kierunku jazdy pionowo lub prawie
pionowo po jednej lub obu stronach
- poprawa ergonomii transportu przyczepki
odczepionej
od roweru
(w tym umożliwienie jej toczenia)
- możliwość mocowania bidonów, dodatkowego
oświetlenia
tylnego, dużego światła odblaskowego z tyłu itp.
Wydaje się, że w tym celu trzeba by przeprojektować ramę
przyczepki w taki
sposób, aby miała pręty umożliwiające mocowanie standardowych sakw oraz
posiadała
po cztery wzmocnione punkty mocowania systemów nośnych z każdego
boku: z przodu niedaleko zaczepu dyszla, z tyłu oraz u góry i
u dołu przed osią koła. Ten ostatni punkt powinien znajdować się
zdecydowanie niżej niż sięga obecna rama - mniej więcej na wysokości
dolnych prętów najczęściej spotykanych na rynku bagażników przednich
typu low rider.
W ten sposób do przyczepki można by mocować przy pomocy standardowych
śrub imbusowych
lub nawet zamknięć typu szybkozłącze/quick release dowolnie wybrany
system transportowy:
- siatki analogiczne do obecnych, ale rozpięte na
sztywnych panelach o ażurowej (przewiewnej, nie stawiającej oporu
podmuchom wiatru) konstrukcji metalowej lub z tworzyw sztucznych;
siatki mocowane we wszystkich czterech
punktach pozwalałyby na przewożenie dwóch wielkich worków
transportowych tak jak w obecnej przyczepce ale położonych niżej,
bliżej dyszla i bez ryzyka wyskakiwania obecnego kordurowego "nadwozia"
z dolnych zaczepów po spięciu siatek gumą;
- kosze metalowe, wiklinowe lub z tworzywa na
zakupy
- dedykowane uchwyty na rozmaite walizki,
pojemniki,
narzędzia itp. (warto zauważyć, że podobną ofertę posiada BOB - dedykowany
zestaw do przewożenia narzędzi takich jak łopaty,
siekiery, łomy itp. w przyczepkach Yak i Ibex)
- nośniki reklamowe
- ...i wszystko inne, co tylko sobie można wyobrazić - na
tym właśnie polega potencjał systemów otwartych ;-)
Bez dedykowanych systemów transportowych na zmodernizowanej
przyczepce
można by przewozić do czterech standardowych sakw rowerowych.
Dodatkowo, punkty mocowania systemów dedykowanych mogłyby umożliwiać
jednoczesne doczepienie:
- standardowych uchwytów na bidony lub duże butelki
plastikowe (przedni
punkt tuż przy dyszlu, na 2-6 butelek po 1-2 litry
- uchwytu na 1, 2 lub nawet więcej kół zapasowych w kilku
możliwych,
płynnie
lub krokowo regulowanych położeniach: pionowo, lekko ukośnie itp.
(równolegle do kierunku jazdy) w zależności od wielkości
bagażu w sakwach lub workach (punkt górny)
- uchwytu na oświetlenie tylne
(punkt tylny)
- podnóżka (punkt dolny i/lub przedni)
- dodatkowego, lekkiego bagażu przewożonego u
góry przyczepki nad zaczepem dyszla (punkt przedni oraz punkt górny)
- i zapewne wielu innych przedmiotów ;-)
Przyczepka powinna mieć też uchwyt z przodu (powyżej obecnego
zaczepu dyszla) który umożliwiłby na krótkich odległościach
toczenie jej - pchając lub ciągnąc. Jest to w wielu przypadkach
praktyczniejsze
i
wygodniejsze niż przenoszenie na pasku (który oczywiście powinien
pozostać). Wydaje się wskazane, aby przyczepka
miała też dodatkowo standardowe punkty mocowania błotnika rowerowego.
Warto by też sprawdzić, czy wydłużenie konstrukcji ramy przyczepki (czy
też samo przesunięcie
obszaru obciążanego bagażem bardziej do przodu w kierunku dyszla tak,
żeby nie dało się obciążyć przyczepki z tyłu, poza osią jej koła) nie
poprawi jej zachowania przy niedbałym załadowaniu i większych
obciążeniach.
Można sobie też wyobrazić - obok istniejącego "reklamowego", z tablicą
ogłoszeniową i małym kołem - wariant "towarowy" (nie wyprawowy)
przyczepki, z prostokątną platformą umieszczoną bardzo nisko między
kołem przyczepki a mocowaniem dyszla - analogicznie do konstrukcji
rowerów towarowych typu "Long John"
(czy przyczepki Monoporter).
Problem chlapania i brudzenia "dyszla" i samej przyczepki można
- wydaje się - rozwiązać, mocując do górnych prętów
dyszla elastyczny błotnik: kawałek tworzywa
zwinięty w kształt litery "U" (patrząc z góry), rozszerzający się ku
dołowi i zasłaniający oponę tylnego koła roweru na odcinku około 40 cm.
Taki doczepiany,
"klikany" błotnik mógłby być sprzedawany jako opcja i używany w miarę
potrzeby. Przyda się też dlatego, że żwir wyrzucany spod tylnego koła
roweru natychmiast zdziera cały lakier i przód przyczepki zaczyna
błyskawicznie korodować.
Marcin Hyła
Porównanie
wad i zalet przyczepek jedno- i dwukołowych
|