Dzień
szósty: Białowieża
Popas.
Białowieża to miejsce magiczne i świat
trochę z bajki: carskie i
gubernatorskie budynki (carski pałac nie istnieje, pozostał park i
budynki towarzyszące), dęby na wzgórzu w pałacowym parku, drewniane
płoty, śliczne stareńkie domy i puszcza - ostatni w Europie las
pierwotny, gdzie występują obok
siebie drzewa w wieku od 0 do 500 i więcej lat, a 80 procent masy
drzewnej to gnijące próchno - "bezproduktywne", jakby powiedział piewca
biznesu i wolnego rynku. W istocie ta martwa tkanka jest siedliskiem
nieprawdopodobnej aktywności biologicznej. W Puszczy Białowieskiej
występuje dziesiątki, jeśli nie
setki razy więcej gatunków roślin i zwierząt, niż w "zwyczajnym" lesie.
Wzajemne powiązania tych żyjątek stanowią o sile i
wartości ekosystemu. Białowieska puszcza to najstarszy w Polsce Park Narodowy.
Sama
Białowieża i okoliczne senne wioski -
Teremiski, Budy, Gródek - żyją w
coraz większym stopniu z turystyki. Na niemal każdym domu widać szyld
"Zimmer Frei". W pensjonacie Gawra, gdzie się
zatrzymałem, mieszkała
jeszcze polsko-niemiecka para podróżująca po Polsce samochodem z
rowerami i Dominic - Anglik który na rowerze przemierzał Nową Europę od
Słowenii przez Węgry, Słowację, Polskę po kraje Bałtyckie. Następnego
dnia wieczorem przyjechał jeszcze cały autokar Włochów. Dominic
zatrzymał się w Gawrze jakoś tuż przede mną (choć nie w nocy) i chyba
dlatego wszyscy spodziewali się, że ja też - jako rowerzysta - nie
jestem z Polski ;-).
Wyruszał z
Białowieży na Białystok i suwalszczyznę, do Stańczyków i
tamtejszych wiaduktów a następnie na Litwę. Poruszał się na
starym i bardzo
brytyjskim rowerze Raleigh. Do lowridera miał przytroczoną zamiast jednej
sakwy ciężką
artylerię: termos, menażki i jakieś plastikowe pudła z
osprzętem biwakowym. Ponieważ
miałem dzień wolny, odprowadziłem go kawałek, pokazując mu neolityczne
kręgi w Puszczy - tak zwane "miejsce mocy".
Następnie pojechaliśmy
asfaltową drogą w kierunku Narewki. Tu Dominic popedałował dalej na
północ, a ja
wróciłem do Białowieży przez Budy i Teremiski, gdzie minąłem odnowiony
budynek Uniwersytetu Powszechnego w Teremiskach, finansowanego m.in.
przez fundację SOS
założoną przez zmarłego w tym roku Jacka Kuronia.
Zjadłem obiad
w plackarni białowieskiej, pokręciłem się po okolicy, zbadałem oba
czterogwiazdkowe hotele (Białowieski i Żubrówka, szukałem komputera,
żeby zrzucić z karty Compact Flash zdjęcia z aparatu cyfrowego i nagrać
je na CD-ROM, niestety bezskutecznie). W Białowieży była kiedyś
kawiarenka internetowa, ale w tym roku zlikwidowana. Dostęp do
internetu jest możliwy w hotelu Białowieski. Co ciekawe - jeśli się nie
przesłyszałem - w kosmicznej cenie 4 złote za kwadrans. Kawiarenki
internetowe są w Hajnówce, tam też zapewne bez problemu można zrzucić
zdjęcia na CD-ROM, ale jakoś nie chciało mi się tego dnia pedałować 40
km w te i wewte. Skasowałem trochę zdjęć z karty CF i postanowiłem
oszczędzać aparat ;-) Podjechałem pod
legendarną knajpę Wejmutka (Wejmutka to gatunek sosny) koło stawów
pałacowych. Niestety była zamknięta na głucho. Koło drewnianego
budynku,
należącego wcześniej do towarzystwa ornitologicznego leżał jakiś zalany
w trupa miejscowy i głośno chrapał. Na pobliskim parkingu napiłem się
znakomitego, schłodzonego lanego piwa Żubr i poszedłem położyć się do
góry brzuchem na pobliskiej łące i nawdychać białowieskich aromatów.
Ponieważ była
pełnia księżyca, wieczorem namówiłem polsko-niemiecką parę na rowerową
wycieczkę i oglądanie nocnego nieba nad Puszczą. Jest to moim zdaniem
jedna z
najwspanialszych białowieskich (i nie tylko białowieskich, bo
widocznych na całym pograniczu) atrakcji. Trzeba wyjechać ze wsi, żeby
latarnie i światła domów nie psuły widoku i oglądać lasy w księżycowej
poświacie. Odjechaliśmy jakieś dwa - trzy kilometry i siedliśmy na
skraju pustej drogi prowadzącej z Pogorzelec do Teremisek sącząc
piwo. W pewnym momencie usłyszeliśmy charakterystyczne skrzypienie i
rozmowę - zbliżali się na rowerach miejecowi. Dopiero po dłuższej
chwili minęli nas w kompletnej ciemności jak duchy. W nocy akustyka
puszczy jest niesamowita: w wielu miejscach słychać głosy rozmów z
kilometra, a odgłos silnika samochodu może dobiegać zarówno z
kilometra, jak i chyba piętnastu kilometrów.
W Białowieży
koniecznie trzeba kupić mapę Parku Narodowego, wydaną przez
Północnopodlaskie Towarzystwo Ochrony Ptaktów, dostępne w bramie
siedziby Białowieskiego Parku Narodowego. Bardzo wskazane jest
zwiedzenie rezerwatu ścisłego (możliwe tylko z przewodnikiem) i
wędrówka po okolicy z kimś, kto potrafi opowiedzieć o przyrodzie i
historii tego miejsca. Główne drogi Puszczy są asfaltowe
(Hajnówka-Białowieża, Białowieża - Teremiski - Budy i poprzeczna do
niej biegnąca z południa na północ droga Czerlonka - Narewka);
pozostałe są żwirowe i piaskowe. Niektóre, zwłaszcza w południowej
części puszczy parę kilometrów od drogi na Hajnówkę są tak piaszczyste,
że wymagają pchania roweru, ale generalnie rower jest najlepszym
środkiem lokomocji w rejonie Białowieskiego Parku Narodowego.
Tego dnia zrobiłem na rowerze jakieś 50-60 km po Puszczy i okolicy.
Zobacz
zdjęcia z Białowieży
Dzień siódmy tutaj
Dzień
poprzedni tutaj
Polska
Egzotyczna Rowerem 2004 - tutaj