Polska Egzotyczna - odcinek północnyPóźnym latem 2004 roku zainspirowany przewodnikiem Grzegorza Rąkowskiego "Polska Egzotyczna" (wydawnictwo Rewasz) wyruszyłem na rowerze trasą wzdłuż wschodniej granicy Polski. Jadąc od stacji PKP Zagórz w Bieszczadach dotarłem do Sokółki na białostocczyźnie. Opis tej trasy znajduje się tutaj. Dopiero w długi majowy weekend 2007 roku udało mi się dokończyć trasę (wcześniej, w 2005 roku pojawiłem się na krótko rejonie Sejn pedałując wzdłuż północnej granicy Polski, od Gdańska przez Frombork, Braniewo i Gołdap; napiszę o tym przy innej okazji). Tym razem wyruszyłem z Sokółki właśnie, przez Puszczę Augustowską do najdalej na północny wschód wysuniętej stacji kolejowej w Polsce - w miejscowości Trakiszki. Korzystałem z całkiem pokaźnej bazy informacji na stronie www.exoticpoland.info - okazało się bowiem, że rowerzystów "zarażonych" egzotyką wschodniej Polski jest całkiem sporo.Tym razem zabrałem ze sobą przyczepkę Extrawheel. Od ponad roku jestem jej szczęśliwym posiadaczem ale wskutek nawału obowiązków nie udało mi się jej dotąd używać inaczej niż tylko jeżdżąc na zakupy do sklepu. Byłem bardzo ciekaw, jak się spisze na "prawdziwej" wyprawie i podczas licznych przesiadek na dworcach kolejowych. Nie ukrywam, że chciałem też na własnej skórze sprawdzić czy przypadkiem konduktorzy w pociągach nie będą się upierali, że to drugi rower i muszę mieć dwa bilety na przewóz roweru, a nie jeden. Na szczęście się nie upierali. A przyczepka budziała wielkie zainteresowanie i spisała się na medal. Całą recenzję przyczepki można przeczytać tutaj. Pojawił się natomiast wart wspomnienia problem: kupno biletu kolejowego wraz z biletem na rower na trasie Kraków - Warszawa - Białystok - Sokółka trwało w sumie dobrze ponad godzinę (!). Panie w kasie na dworcu głównym w Krakowie miały ogromne problemy z systemem rezerwacji i sprzedaży biletów. Jeśli dobrze zrozumiałem, chodziło między innymi o to, że komputerowy system nie umiał wskazać miejscówki w pociągu Tanich Linii Kolejowych w przypadku, kiedy pasażer wiózł ze sobą rower. Podobne sygnały zgłaszano na grupie newsowej pl.rec.rowery - również problem dotyczył TLK, ale chodziło o "tani bilet", kupowany na tydzień przed wyjazdem. W moim przypadku problem się jakoś rozwiązał. Tyle, że trwało to tak długo, że kolejka za mną chciała mnie zlinczować. Na szczęście bilet kupowałem nie tuż przed odjazdem, ale dzień wcześniej. Warto zwrócić na to uwagę planując rowerowe wakacje, bo można sobie nieźle popsuć humor i stracić dużo czasu. Nie był to mój pierwszy "długoweekendowy" wypad majowy na północ Polski. Nauczony przymrozkowym doświadczeniem sprzed siedmiu lat zabrałem ze sobą wszystkie ciepłe ubrania "outdoorowe", włącznie z zimowymi rękawicami motocyklowymi i śpiworem, w którym (podobno) można spać przy minus 18 stopniach. Dwa grube polary, dwa cienkie polary, polarowe spodnie, spodnie z windstopera, kurtka i spodnie z gore-texu, ciepłe skarpety - wszystko to wypchało sakwy rowerowe tak, że przyczepka się naprawdę bardzo przydała (choć pierwotnie zakładałem, że wezmę ją przede wszystkim w celach testowych). Przewidując możliwe noclegi pod chmurką, zabrałem ze sobą też płachtę namiotową Marabuta oraz termofolię. Niektóre prognozy zapowiadały deszcz, śnieg, przymrozki - a wszystkie zapowiadały bardzo silny wiatr, więc nie były to nadmierne środki ostrożności. Tegoroczny opis sprowadza się do trzech dni. Łącznie z siedmioma dniami w 2004 roku wychodzi na to, że cała Polska Egzotyczna na rowerze to propozycja dziesięciodniowej wyprawy - choć bez pośpiechu i ekstremalnych etapów raczej należy planować pełne dwa tygodnie. Aha - z Trakiszek pojechałem pociągiem do Augustowa, a potem - też pociągiem - do Białegostoku i na kilka dni zaszyłem się z rowerem w okolicach Białowieży, ale te rejony już opisałem wcześniej, więc nie będę się powtarzał. Zapraszam!
|