Trekking: rowerowe wyprawyStrona "Miasta dla
rowerów"
jest poświęcona rowerowi jako alternatywie
dla samochodu. Uważamy, że miejsce roweru nie jest na bagażniku na
dachu samochodu.
Wakacje pod namiotem i na rowerze zamiast samochodu to świetny,
alternatywny
sposób poznawania świata i spędzania wolnego czasu. Tym bardziej, że
rower
można przewieźć na dalszą odległość na przykład pociągiem. Stąd
niniejszy
rozdział, poświęcony rowerowym wakacjom i weekendowym wypadom za
miasto.
Tak wygląda przygotowany do drogi rower wyprawowy, czyli - z angielskiego - trekkingowy. Ma konstrukcję bardzo podobną do roweru górskiego i podobny (często taki sam) osprzęt, różni go jednak wielkość kół (28 cali zamiast 26 oraz wąskie obręcze ułatwiające jazdę po asfalcie i w miarę twardych polnych czy leśnych drogach), a także szczegóły geometrii: na przykład zazwyczaj nieco dłuższy tójkąt tylny, ułatwiający mocowanie sakw do bagażnika, czy dłuższa rama, lepsza do jazdy na szosie. Sama rama Kupując rower trekingowy musimy dobrać odpowiednią wielkość ramy. Stając w luźno, w lekkim rozkroku z rowerem między nogami i rękami położonymi na kierownicy, powinniśmy mieć górną rurę ramy kilka centymetrów poniżej krocza. Mądrość ludowa powiada, że powinna się tam zmieścić dłoń. Ponieważ ramy "męskie" dużo lepiej pracują pod obciążeniem sakwami (a wewnątrz ramy "męskiej" jest też dużo więcej miejsca na bidony, kłódkę szaklową itp.) wybierając rower trekingowy także panie powinny raczej zdecydować się na tradycyjną, męską wersję tego pojazdu. Osobną
sprawą jest materiał, z jakiego wykonana jest rama. Obecnie niemal
wszystkie dostępne na rynku rowery mają ramy aluminiowe.
Popularna niegdyś stal stopowa (tzw. chromo - molibdenowo, CrMo,
Cromoly czy Cromo) w bardzo wytrzymała i doskonale tłumiąca drgania w Polsce
jest praktycznie już niespotykana. Dla porównania: w
Niemczech rowery z ram stalowych CroMo należą do najdroższych na rynku.
Dla porządku należy zwrócić uwagę na najtańsze spotykane rowery ze
zwykłej stali HiTen (High - Tensile) - są dużo cięższe od innych ze
względu na niską wytrzymałość i konieczność stosowania grubych ścianek
w rurach ramy. Generalnie należy
dobierać
ramy znanych producentów (Trek, Giant,
Marin,
Wheeler,
Specialized, Author
, Scott itp.). Ważną sprawą jest średnica
tzw. główki ramy: starsze modele mają średnicę 1 cala, nowsze - 1 i 1/8
cala. Ta wielkość decyduje o tym, jakie widelce możemy zastosować w
danym rowerze. Doświadczeni rowerzyści dzielą się na fanatyków ram chromomolibdenowych i aluminiowych - trudno wyrokować, który rodzaj materiału jest lepszy (ze względu na technologię produkcji, ramy stalowe są bardziej przyjazne dla środowiska). Ramy stalowe są dużo łatwiejsze do spawania. Pęknięta rama aluminiowa nadaje się praktycznie tylko na złom. Kupując ramę aluminiową, koniecznie trzeba się upewnić, że ma wymienny hak przerzutki (dla szukających w Internecie: ang. "replaceable dropout"), czyli miejsce, gdzie mocuje się tylną przerzutkę i gdzie stosunkowo często dochodzi do pęknięć. W każdym razie kupując rower, podstawową kwestią jest właśnie jakość ramy. Osprzęt jest mniej istotny: możemy go po prostu stopniowo wymieniać, w miarę zużycia lub potrzeb. Diabeł siedzi w szczegółach. Oj,
siedzi... W przypadku roweru trekingowego bardzo istotne okazują się szczegóły mające wpływ na wygodę jazdy - wszak mamy spędzać na nim ładnych kilka godzin dziennie, pokonując 80-150 kilometrów! Dlatego szczególnie uważnie należy dobierać i ustawiać siodełko, wyregulować położenie kierownicy oraz kupić tzw. "rogi" które pozwolą na zmianę położenia rąk podczas jazdy. (Na dłuższe trasy koniecznie trzeba zakładać kolarskie spodenki z tzw. "pampersem", są znacznie wygodniejsze i minimalizują ryzyko odparzeń itp. przykrości). Warto kupić też ergonomiczne rączki, tzw. Biogripy, pochłaniające mikrowstrząsy i zmniejszające prawdopodobienstwo urazu nadgarstka (fotografia obok). Niestety, nie są one dostępne w polskich sklepach rowerowych. Strona producenta - tutaj (po niemiecku). Treking
to oczywiście przewożenie dużej ilości bagażu: sprzętu
kempingowego, ubrań, żywności (zobacz też tutaj).
Dlatego rower musimy
wyposażyć w dobry, mocny bagażnik - a nawet dwa bagażniki, w tym jeden
mocowany
do przedniego widelca (tzw. low-rider). Dobry bagażnik przede
wszystkim
nie
ma ruchomych prętów - jedyne, co może się w nim ruszać, to krótkie
stalowe
wysięgniki, umożliwiające przykręcenie go do ramy roweru. Tylny
bagażnik
powinien mieć z tyłu uchwyt do mocowania światła odblaskowego, a w
dolnej
części - zaczepy do mocowania gum, przytrzymujących bagaż. Najbardziej
wytrzymałe bagażniki są robione nie z prętów, ale ze stalowych rurek (Tubus).
Niektóre modele pozwalaja wieszać sakwy poniżej półki bagażnika nad
tylnym kołem, co obniża środek ciężkości roweru poprawiając jego
stabilność oraz bardziej z tyłu. To z kolei może być zbawienne dla
rowerzysty o dużym numerze buta (może się zdarzyć, że pięta zawadza o
sakwy, co zupełnie uniemożliwia dłuższą podróż i może zniszczyć zarówno
sakwy, jak i buty). Takie bagażniki robi między innymi SL
Bike. Kupując bagażnik, upewnij się, że będzie pasował do rozmiaru
kół twojego roweru - bagażniki do rowerów górskich na kołach 26 cali
mogą być za małe na rower trekingowych na kołach 28 cali. Warto zwrócić
też uwagę, czy w górnych rurach tylnego trójkąta znajdują się otwory na
śruby mocujące bagażnik. Ramy bez takich otworów należą do wielkiej
rzadkości, ale lepiej to sprawdzić. Przedni bagażnik - "low rider" -
umożliwia bardziej racjonalne i równomierne rozłożenie bagażu z przodu
i z tyłu roweru. Niektóre low-ridery wymagają gwintowanych otworów w
przednim widelcu. Jeśli nasz rower nie ma takich otworów, to musimy
poszukać w sklepie low-ridera mocowanego do widelca specjalnymi
obejmami. Dobre bagażniki przednie powinny mieć gwarantowaną
przez producenta nośność rzędu 20 kilogramów, tylne - ponad 25
kilogramów. Rower trekingowy warto wyposażyć w nóżkę, Objuczony bagażem trudno stabilnie oprzeć na przykład o ścianę czy słup. Poza tym ze stojącego stabilnie roweru łatwiej zdejmować sakwy lub wyciągać z nich potrzebne przedmioty. Ze względu na masę roweru z sakwami nóżka powinna być dość długa - oparty o nią rower nie powinien pochylać się zbytnio na bok. Amatorzy fotografii zauważą, że dzięki nóżce możemy fotografować nasz rower stojący dumnie na tle zapierających dech w piersiach widoków - inaczej często nasz rower musi smętnie leżeć na boku gdzieć na obrzeżach kadru. Długotrwałe pedałowanie jest dużo łatwiejsze, kiedy rowerzysta jest bardziej "zespolony" z rowerem. Właśnie dlatego wymyślono "noski" mocujące stopę do pedału. Dzięki temu noga nie ześlizgnie się z pedału, a przede wszystkim możliwe jest nie tylko "pchanie" pedałów z góry, ale także ich "ciągnięcie" do góry - praca nóg rowerzysty staje się bardziej efektywna. Pedały typu SPD to bardziej zaawansowane rozwiązanie umożliwiające taką technikę jazdy: zamiast pedałów do korb przymocowane są uchwyty, w które rowerzysta wczepia buty ze specjalnymi blokami w podeszwach. Użytkownicy SPD twierdzą, że jest to rozwiązanie dużo wygodniejsze, niż noski - ale wymaga ono specjalnego obuwia. Nie ulega wątpliwości, że w przypadku roweru trekingowego sensownym rozwiązaniem może być zastosowanie pedałów SPD z platformami, które umożliwiają jazdę także w zwykłym obuwiu, bez bloków w podeszwach. Zwolennicy
nosków twierdzą natomiast, że jazda trekingowa nie
wymaga tak mocnego połączenia rowerzysty z rowerem, jakie daje SPD, za
to noski pozwalają na swobodny dobór obuwia przy jednoczesnej
oszczędności - zarówno pedały SPD,
jak i współpracujące z nimi specjalne obuwie są dość kosztowne. Na
wyprawach rowerowych może się zdarzyć, że rower musimy pchać na długich
odległościach po drogach o tak złej nawierzchni (kamienistych,
piaszczystych) że jazda jest niemożliwa - to kolejny argument za
noskami i zwykłymi, porządnymi butami trekingowymi. Tym bardziej, że
buty SPD zazwyczaj nie są używane do "normalnego" chodzenia i w tej
sytuacji można sobie otrzeć stopy do żywego mięsa. Bagaż
na rowerze przewozimy w sakwach. O ile w sklepach
rowerowych jest spory wybór sakw, o tyle tylko niektóre z nich są godne
polecenia. Sakwy
powinny być wytrzymałe, pojemne, wodoszczelne, łatwe do zdejmowania i
zakładania
oraz niekłopotliwe w pakowaniu i zamykaniu. Wydaje się, że najbliższe
ideału
są sakwy niemieckiej firmy Ortlieb -
modele Backroller (podstawowe) i Frontroller (mniejsze,
przeznaczone
przede wszystkim na przedni bagażnik typu "low rider").
Zupełnie przyzwoite, wzorowane na rozwiązaniach Ortlieba - a zarazem
dużo tańsze - sakwy produkuje polska firma Crosso. Jak ognia należy unikać
sakw, zapinanych zamkami błyskawicznymi - one rozpadają się w najmniej
spodziewanym momencie i możemy wręcz zgubić bagaż w czasie jazdy. Sakwy
Ortlieba są wieszane na bokach bagażnika (patrz zdjęcie u góry tej strony)
przy
pomocy sprytnych zaczepów. Dzięki
temu platforma bagażnika jest pusta i możemy na niej umieścić przy
pomocy
gumowych
pasków namiot, karimatę czy inne wielkogabarytowe (i raczej lekkie)
przedmioty.
Wspomniane sakwy są wodoszczelne - można je wykorzystać na przykład do
noszenia
wody na kempingu. Zamykane są nie na zacinający się często zamek
błyskawiczny, ale w niezwykle prosty, acz skuteczny sposób: górna
krawędź jest po prostu zawijana i dociskana paskami. Dzięki temu są
bardzo łatwo dostępne na postoju. Ogromną
zaletą tych sakw jest łatwość ich zdejmowania. Można to
zrobić
praktycznie jedną ręką, podnosząc je za sprytnie ukrytą rączkę, co
automatycznie
zwalnia dociskane sprężynami zaczepy. Doceni to każdy, kto pakował
rower
do pociągu, zwłaszcza na stacji kolejowej z niskimi peronami. Dzięki
temu
załadunek i wyładunek z wagonu trwa kilkanaście sekund, sakwy możemy
wieźć
w przedziale, a stojące na końcu pociągu rowery nie blokują swoimi
rozmiarami
dojścia do toalety. Rowerzyści
jadący na naprawdę długie wyprawy albo grupy na
rowerowych obozach wędrownych często przewożą część ekwipunku przy
pomocy mało w Polsce popularnych, a bardzo praktycznych, specjalnych
rowerowych przyczepek. Ich
przegląd znajduje się tutaj. Ja używam bardzo innowacyjnej
polskiej przyczepki Extrawheel.
Tam w workach wożę duży śpiwór, namiot, karimatę oraz zapasy wody w
butelkach i zakupy jedzeniowe. Kiedyś namiot i śpiwór woziłem w worku
na platformie bagażnika między sakwami, ale w przyczepce jest znacznie
więcej miejsca i odciążam tylne koło. W dodatku przyczepka ma dość duży
zapas pojemności, więc załadowanie kilku kilogramów bananów i
dziesięciu litrów wody mineralnej nie jest żadnym problemem. Na
kierownicy możemy zamocować bardzo pożyteczną, zdejmowaną
torbę.
Jest to doskonały sposób przewozu drobnego bagażu podręcznego: aparatu
fotograficznego, pieniędzy, telefonu komórkowego, czekolady, mapy,
zapasowych baterii i innych
podręcznych drobiazgów. Dobrej jakości torba na kierownicę jest
sztywna,
umożliwia przewóz do około pięciu kilogramów bagażu i jest mocowana
przy pomocy
"klikanego",
sztywnego zapięcia - dzięki któremu można ją błyskawicznie zdjąć z
kierownicy
i nosić ze sobą.
Torba na kierownicę jest idealna zamiast sakw na krótkie, kilkugodzinne wypady czy jednodniowe, weekendowe wyprawy. Niektóre modele mają specjalną, przeźroczystą kieszeń na mapę, umieszczoną na wierzchu. Wadą toreb mocowanych na kierownicy jest to, że ograniczają widoczność drogi tuż przed przednim kołem. Jest to istotne w trudnym terenie. Uniemożliwiają też montaż na kierownicy bateryjnego oświetlenia. W takiej sytuacji musimy montować bateryjne reflektorki na "rogach" kierownicy - dobrze, jeśli są one mocno wygięte, w przeciwnym razie może się zdarzyć, że reflektor będzie świecił na bok, a nie do przodu! Brakuje też wtedy na kierownicy miejsca na GPS. Ponieważ trekking a także weekendowe wypady za miasto zazwyczaj odbywają się za dnia i przy dobrej pogodzie, wydaje się, że mocowanie oświetlenia na dynamo nie jest konieczne w rowerach wyprawowych. Tym bardziej, że dynamo może nie dawać dosyć światła podczas powolnego manewrowania w trudnym terenie, a konieczne w jego przypadku okablowanie może się porwać podczas przypadkowych przejazdów przez zarośla. Bateryjne reflektorki i lampy diodowe wystarczają w zupełności, a w dodatku mogą się bardzo przydać na biwaku czy podczas nocnego poszukiwania na pniach drzew znaków szlaku turystycznego. Ostatnio na rynku pojawiły się rowerowe pozycyjne światła przednie, wykorzystujące bardzo jasne białe diody LED - warto się zaopatrzyć w takie lampki ze względu na ich wielką energooszczędność. Szerzej na temat oświetlenia piszemy tutaj. Warto wozić ze sobą komplet zapasowych baterii. Jeśli nasz reflektor działa na akumulatorki - oczywiście nie możemy zapomnieć o ładowarce! Na trasie bardzo ważne są wszelkie odblaskowe dodatki, poprawiające widzialność roweru o zmierzchu. Sakwy i torby powinny być fabrycznie wyposażane w odblaskowe naklejki. Dodatkowo, do tylnego bagażnika należy przymocować dobrej jakości duże światło odblaskowe, a na kostki nóg i przedramię - założyć odblaskowe opaski, zwracające uwagę kierowców. W odblaskowe opaski z boków wyposażone są też najlepsze opony trekingowe - np. Marathon firmy Schwalbe. Mało
kto wie, że na biwaku w nocy zamiast zwykłych latarek czy
rowerowego reflektorka (a nawet białych LEDów) można równie dobrze
używać czerwonej rowerowej lampki diodowe. Co prawda daje ona dużo
słabsze światło, ale wystarcza ono do więkoszści potrzeb,
bateria wystarcza na bardzo długo, a przede wszystkim czerwona dioda
nie
oślepia, dzięki czemu oczy przyzwyczajone do ciemności w ogóle nie
tracą zdolności
lepszego widzenia w mroku. "Surwiwalowcy" dobrze wiedzą, dlaczego
na przykład amerykańskie wojsko używa właśnie latarek dających czerwone
światło
:) Specjalistyczny osprzęt
trekingowy W
ostatnich latach pojawiło się na rynku trochę dedykowanego
osprzętu rowerowego do zastosowań trekingowych. Prawdopodobnie
najważniejszą nowością są specjalne piasty bez kołnierza, umożliwiające
wymianę szprych od strony wielotrybu bez konieczności ściągania go przy
pomocy specjalnych narzędzi, a wręcz naprawę czy zaplatanie koła w
warunkach polowych. Piasty takie pojawiły się w najwyższej grupie
trekingowej Shimano Nexave - C900 ("odpowiednik" Deore XT dla rowerów
górskich), kosztują ok. 170 PLN (przód) i 270 PLN (tył). W Polsce nie
są dostępne a z komentarzy spotykanych w Internecie wynika, że
rozwiązanie to jest jednak dość kontrowersyjne. Ze
względu na znaczne obciązenia (sakwy) oraz prawdopodobny brak
warsztatów na trasie, wskazane jest używanie piast i obręczy na 36
szprych, oraz najmocniejszych szprych znanych producentów
(np. DT Swiss). Ważne są też obręcze - muszą
być jak najmocniejsze. Wskazane są obręcze wysokie, tzw. stożkowe o
dużej sztywności i odporności, a także kapslowane (czyli oczkowane, ze
specjalnymi oczkami/ kapslami wzmacniającymi osadzenie nypli, czyli
śrub mocujących szprychę w obręczy). Znane firmy to Rigida, Mavic czy Ritchey. Ta ostatnia firma produkuje
m.in. obręcze asymetryczne, które niwelują normalną asymetrię tylnego
koła (wynikającą z tego, że z prawej strony znajduje się bardzo gruby,
8- a często 9-rzędowy wielotryb) a przez to w założeniu umożliwiają
równomierne przenoszenie obciążeń i wzmacniają koło. Do
trekingu warto założyć specjalne opony. Najlepsze
są tzw. semi-slicki, czyli opony z
odwróconym bieżnikiem, stawiającym niskie opory toczenia na asfalcie i
odprowadzających na boki wodę a jednocześnie o bardzo dobrej
przyczepności na
zakrętach i polnych drogach. Do najbardziej polecanych należą
legendarna Schwalbe Marathon lub
nowsza - Marathon XR. Inne znane
produkty to np. Continental Top Touring 2000
lub opony holenderskiej firmy Vredestein. Opony te
najczęściej są specjalnie
uodpornione na przebicie, a wiele modeli ma wklejone z boków
odblaskowe paski, znakomicie poprawiające widoczność rowerzysty z boku. Zgodnie z przepisami, rower można przewozić w pociągach PKP po wykupieniu specjalnego biletu "na rower lub wózek". W kasie otrzymamy dwa bilety - w tym jeden z ceną zero złotych, jest to rodzaj kuponu kontrolnego. Rower należy przewozić w wagonie bagażowym - jeśli dany pociąg prowadzi takowy. Tu jedna uwaga: nawet, jeśli w rozkładzie jazdy znajdziemy informację, że wagon bagażowy jest - w rzeczywistości może się okazać, że go nie ma, a nawet, że jest, ale ... nieczynny (sic!). Tu wszelka informacjacja ze strony PKP jest niestety nieprzewidywalna i niewiarygodna. Poza tym nie należy mylić wagonu bagażowego z pocztowym (z namalowanym charakterystycznym czerwonym pasem i żółtą trąbką) - te absolutnie nie przyjmą roweru na bagaż i wszelkie dobijanie sie do nich jest bezcelowe. W wagonie bagażowym nasz rower pojedzie bez sakw i wszelkiego zdejmowanego osprzętu (lampki, liczniki itp.). Jakiekolwiek negocjacje z obsługą w tej mierze są bezcelowe i jedyne, co możemy zrobić, to wcześniej zdjąć z roweru wszelkie bambetle - przyśpieszy i usprawni to załadunek. Zostawiając rowery w bagażowym, warto nawiązać przyjazny kontakt z konduktorem - szkoda by było, gdyby z naszej stacji docelowej pociąg odjechał, zanim zdążyliśmy sobiec do wagonu bagażowego i odebrać rowery. Jeśli pociąg nie prowadzi wagonu bagażowego, to możemy zgodnie z przepisami rower wprowadzić do przedziału dla podróżnych "z większym bagażem ręcznym" - znajdują się we wszystkich jednostkach elektrycznych typu EN57 (to te żółto-niebieskie lub pomarańczowe, w zależności od regionu Polski, pociągi elektryczne) oraz wagonach piętrowych na którymś z końców poszczególnych członów składu. W pociągach pośpiesznych nie prowadzących wagonów bagażowych, oraz InterCity i EuroCity można przewozić rowery ustawione w przejściu na końcu składu pociągu w taki sposób, aby nie przeszkadzały podróżnym - zgodnie z zaleceniami kierownika pociągu. W pociągach IC i EC dostaniemy wówczas ciekawą "miejscówkę bez wskazania miejsca" - czyli może się okazać, że całą drogę spędzimy na stojąco. Czasem udaje się przebłagać panią kasjerkę, żeby sprzedała miejscówkę w ostatnim przedziale, tuż obok rowerów. Niestety,
niemożliwy jest przewóz roweru w kuszetkach, wagonach
sypialnych
i pociągach hotelowych WARSu, chyba, że pociągi prowadzą wagony
bagażowe - choć tu wskazana jest daleko idąca podejrzliwość (patrz
uwagi o wagonach bagażowych powyżej). W ostateczności można
"negocjować" z obsługą pociągu, ale na własne ryzyko ;-) W
2003 roku PKP wprowadziło na niektórych relacjach
dalekobieżnych (w tym do niektórych ekspresów) specjalne wagony do
przewozu rowerów pod opieką podróżnego. Rowery przechowuje się w
specjalnym pomieszczeniu (mieści się tam kilka, a od biedy kilkanaście
rowerów), a rowerzyści podróżują w zwykłych przedziałach znajdujących
się w pozostałej części wagonu. Rower znajduje się pod opieką
podróżnego (czyli rowerzysty!). To rozwiązanie przy kilku oczywistych
wadach (m.in. konieczność pilnowania roweru) ma jedną wielką zaletę -
jadąc na drugi koniec Polski w grupie na przykład 8 czy 12 osób, nie
musimy pakować się do kilku różnych pociągów żeby przewieźć rowery w
przedsionkach. Docelowo jednak PKP powinno w takich wagonach umożliwić
pozostawienie roweru pod opieką załogi pociągu w zamkniętym
pomieszczeniu, albo przynajmniej zrezygnować z przedziałów, tak aby
podróżujący rowerzyści stale mogli obserwować swoje rowery. Nie
jest jasne, jak wygląda sytuacja z przewożeniem rowerów w
pociągu za granicę (przez granicę i za granicą). W Internecie pojawiają
sie sygnały, że jest to bardzo problematyczne co najmniej w przypadku
Czech, Słowacji i Węgier. Bardzo łatwe dla odmiany jest przewożenie
rowerów w pociagach w Niemczech, Holandii czy Danii. Aby uzyskać
najświeższe informacje z pierwszej ręki, zapytaj na popularnym
"preclu", czyli grupie usenetowej pl.rec.rowery Pakując rower do pociągu należy zdjąć z niego sakwy. Jeśli zostawiamy rower w wagonie bagażowym, jest to wymóg PKP; w każdym innym przypadku dzięki temu po pierwsze łatwiejszy będzie sam załadunek i rozładunek (chyba, że na stacji są wysokie perony a pociąg nie stoi na łuku torów), po drugie rower będzie zajmował mniej miejsca w przejściu, a po trzecie będziemy mogli pilnować bagażu w przedziale. Przewożąc rower inaczej, niż w wagonie bagażowym, warto go przyczepić U-lockiem np. do drzwi pociągu i zdjąć z niego wszelkie liczniki, lampki itp. - licho i złodzieje nie śpią.
A oprócz tego - rowerowy zestaw-niezbednik, przydatny także podczas weekendowych wypadów za miasto. Mieści się w torbie na kierownicę czy pojemniku mocowanym pod siodłem czy górną rurą ramy:
Na
dłuższe trasy warto wziąć też zapasowe linki do hamulców i
przerzutek oraz komplet klocków hamulcowych a także zapasowe szprychy,
nyple, klucz do nypli i ewentualnie narzędzia do ściągania wielotrybu
(klucze, "bacik") gdyby pękły szprychy od jego strony.
Oczywiście, jeśli jedziemy w grupie, niektóre
elementy niezbędnika możemy dzielić wspólnie - np. wystarczy jeden
komplet
narzędzi, zapasowa opona może być jedna na kilka rowerów o tym samym
rozmiarze
kół itp. Przy wyjazdach grupowych czy na dalsze trasy, warto pomyśleć o
przyczepce
rowerowej!
Marcin Hyła
Powrót na górę strony |